Blogovin

Follow my blog with Bloglovin Krzysztof Kizierowski

Create Your Badge Flag Counter
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jews. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jews. Pokaż wszystkie posty

piątek, 29 kwietnia 2016

DNA Unearths Stunning Secret: JEWS ARE KHAZARS!

DNA Unearths Stunning Secret: JEWS ARE KHAZARS!
W zasobach archiwalnych MSW jest udokumentowanych 2 miliony i 700 tysięcy, z czego olbrzymia większość Żydów ukrywa swoje pochodzenie. Większość Żydów zajmuje kluczowe stanowiska w masmediach, kulturze, polityce i gospodarce. Żydzi twierdzili, ze w obozach zginęło 3 mln 400 tys. czyli 100% ludności żydowskiej z przedwojennej Polski! Ostatnie kalkulacje podają 110 tysięcy. Przed i w 1939 roku Żydzi polscy uszli głównie do Związku Sowieckiego i powrócili przebrani za II Dywizje Piechoty tzw. Wojska Polskiego. Jakub Berman i inni żydowscy zbrodniarze wojenni wprowadzili władze „żydokomuny” terrorem. Wyszkoleni przez NKWD Żydzi z Rosji tworzyli 70% „pracowników” i całe kierownictwo Urzędu Bezpieczeństwa. Polacy ginęli jak za czasów bolszewickiej rewolucji w Rosji.

czwartek, 7 stycznia 2016

Judeopolonia


2016
Czytający tego bloga zauważyli, że zbieram materiały na temat polskiej żydokomuny w internecie, ale to nie wszystko. Kilka blogów na ten temat w bloxie zostało usuniętych, z wiadomych względów...posiadam na ten temat materiały sprzed 30 laty, a więc okresu sprzed tzw. transformacji...
To nie Rosja nam zagraża tylko ludzie "S" - Wojna w 2016 roku pomiędzy szwabami (PO& Nowoczesna.pl ) a chazarami ( PiS ) trwa i nie szybko się zakończy... Szwab-Donald Tusk, były premier, a obecnie szef Rady Europejskiej szuka w Brukseli sprzymierzeńców w walce z PiS. Nie chce, by skutki ataków zachodnich polityków odczuli Polacy, ale sam prezes Jarosław Kaczyński i jego partia. – Jak wiecie, dla większości polityków reprezentujących nową władzę jestem wrogiem numer jeden – tak według zachodnich mediów miał powiedzieć na spotkaniu z eurodeputowanymi. Donald Tusk do tej pory stara się unikać wypowiedzi o sytuacji w Polsce. Ale kiedy zaczęła się awantura wokół Trybunału Konstytucyjnego i grupa europosłów zaczęła proponować dyskusję o łamaniu zasad demokracji w Polsce, postanowił podzielić się swoją opinią. Na wtorkowym spotkaniu z frakcją Socjalistów w Parlamencie Europejskim postawił sprawę jasno. Zachęcał do tego, by krytykować działania PiS, ale zniechęcał do tego, by karać za nie Polskę. - Mam nadzieję, że wasze słowa i wasze działania pomogą złagodzić zachowanie partii (Jarosława) Kaczyńskiego – mówił Tusk Socjalistom, ale zaznaczał, że „w żaden sposób nie powinno to wpłynąć negatywnie na mój kraj oraz polskich obywateli”. Wygląda na to, że Tusk chce obronić Polskę przed ewentualnymi sankcjami. Niemniej, chce też, by ewentualny ostracyzm skierowany był jedynie pod adresem jego największej politycznej konkurencji w Polsce, czuli PiS. - Nie chciałbym, aby krytyka ze strony instytucji europejskich była postrzegana jako atak na Polskę i Polaków - powiedział. - Przesadzone opinie mogą mieć odwrotny skutek - stwierdził. Co mógł mieć na myśli? Różnica między Tuskiem a Kaczyńskim jest wielka jak... koń? Tusk podkreślił też, że miliony Polaków dzisiaj mają miejsca pracy m.in. dzięki temu, że wymiana gospodarcza między Polską a Niemcami jest tak duża. - Te słowa Kaczyńskiego, i to tuż przed wyborami, niech będą wielkim znakiem ostrzegawczym - zaznaczył szef rządu. - Ja z różnych powodów uchodzę za profesjonalistę w relacjach polsko-niemieckich i z punktu widzenia polskiego interesu dobrze jest mieć premiera, który naprawdę dobrze zna naszych sąsiadów - dodał. Przekonywał też, że Polska będzie miała dużo trudniejsze zadanie w Europie, także w pozyskiwaniu środków unijnych, jeśli krajem będą rządzić ludzie, którzy "szukają konfliktu i to tak bez zupełnie żadnego wyraźnego powodu". - Różnice między mną a Jarosławem Kaczyńskim są tak oczywiste i chyba nie wymagają szczególnej wyobraźni. Koń, jaki jest, każdy widzi, różnice między nami są wielkości konia - stwierdził szef rządu. W jego ocenie nie trzeba jakichś "szczególnie plastycznych metafor", by opisać różnice między nim a prezesem PiS, bo Polacy mogli sami się przekonać, na czym polega rządzenie jego, a na czym Jarosława Kaczyńskiego "Panie prezesie - niech pan myśli o Polsce" Szef rządu podkreślił jednocześnie, że nie ma zamiaru robić "sprawy międzynarodowej" z wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego na temat Merkel. Zaapelował jedynie do szefa PiS, by w kampanii nie szafował interesem Polski "w tak nieodpowiedzialny sposób jak w ostatnim czasie". - Gdybym miał z liderami europejskimi rozmawiać na temat każdej kontrowersyjnej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, to od rana do wieczora wisiałbym na telefonie. Nie ma - moim zdaniem - takiej potrzeby - ironizował premier. Dodał, że może tylko zaapelować "do polityków w Polsce, ale właściwie głównie do Jarosława Kaczyńskiego, żeby przez jakiś czas pomyślał o tym, jaki jest naprawdę interes Polski, i nie szafował tym interesem w kampanii w tak nieodpowiedzialny sposób, jak w tym ostatnim czasie". - Nie mam zamiaru robić z tego sprawy międzynarodowej, niestety ona chyba sama się zrobiła. Mam nadzieję, że nie będzie z tego jakichś przykrych dla Polski konsekwencji - podsumował Tusk.http://krzychol4.blog.onet.pl/Odblokowano na blogu:Media opisując Zbigniewa Stonogę stwierdzają na ogół, że też jest żydem...Po treści zawartej w powyższym filmiku, nie bardzo w to wierzę...SLD - PO, a teraz PiS - blokują wszystkie nieprawne dekrety po swoich socjalistycznych ziomkach Reformę rolną w Polsce przeprowadzono na podstawie dekretu PKWN z 6 IX 1944 roku. PKWN ustalił nadziały ziemi dla robotników folwarcznych do 5 ha, oraz po 3 ha dla pozostałych rolników. Parcelacji podlegały majątki o obszarze ponad 100 ha powierzchni, bez względu na udział gruntów rolnych i gospodarstwa o powierzchni powyżej 50 ha gruntów rolnych. Na terenach ziem zachodnich parcelacji podlegały gospodarstwa powyżej 100 ha. Na cele reformy rolnej oddawano także grunty stanowiące własność skarbu państwa, mienie poniemieckie, własność osób skazanych za kolaboracje i nieruchomości ziemskie skonfiskowane z innych przyczyn. Właściciele parcelowanych majątków mogli otrzymać 5 ha ziemi, bądź miesięczne uposażenie w wysokości średniej pensji urzędnika państwowego. Chłopi otrzymali ziemię wolną od długów, zobowiązani byli jednak do spłaty kwoty odpowiadającej jednorocznym plonom z otrzymanych gruntów, przy czym spłatę rozkładano w ratach na 10 – 20 lat. Na cele reformy rolnej w latach 1944 – 1948 przejęto 9707 nieruchomości powierzchni 3 485 tysięcy hektarów, a rozparcelowano ostatecznie 1 210 tysięcy hektarów. Reforma rolna doprowadziła do całkowitej likwidacji ziemiaństwa jako grupy społecznej. Mimo masowego uwłaszczenia nie wiele zmieniła się przeciętna wielkość gospodarstwa chłopskiego,która z 5 ha w 1938 roku wzrosła do 5,4 ha. Na terenie całego kraju tworzono robotnicze brygady parcelacyjne. Ustanowiono pełnomocników powiatowych i wojewódzkich oraz komisje robotniczo – chłopskie do grabieży nie swojego majątku. Na ziemiach zachodnich brylował i zapisał się do wyjątkowego grabieżcy nie jaki Władysław Gomułka,późniejszy I sekretarz KC PZPR. Według bardzo ostrożnych (wręcz zaniżonych szacunków )od 1944 do 1947 roku komuniści,(a wśród nich Żydzi) zabili 50 tysięcy polskich patriotów podczas tzw. walk z podziemiem antykomunistycznym. 3000 Polaków zamordowano w ramach wykonania „kary śmierci”. 100 000 Polaków deportowano do łagrów. 150 000 Polaków aresztowano i torturowano. Wśród nich chłopi, którzy przeciwstawiali się kolektywizacji. Na polecenie Rosji sowieckiej, Żydzi zmonopolizowali całą władzę w okupowanej przez komunistów w Polsce.Dominująca większość Żydów aktywnie zaangażowała się w kolaboracje z komunistami ( duża część dodatkowo w antypolski aparat komunistycznego terroru ).Wszystkie partie syjonistyczne po II wojnie światowej poparły sowiecką okupację Polski. Bezpieka i kultura podporządkowana była Żydowi Jakubowi Bermanowi, gospodarka Żydowi Hilaremu Mincowi, sprawy zagraniczne Żydowi Zygmuntowi Modzelewskiemu. Korpusem Bezpieczeństwa Publicznego dowodził Żyd Konrad Świetlik, dowódcą II Armii Wojska Polskiego był Żyd Karol Świerczewski. Na czele żydo-komunistycznej bandy stał z nadania Moskwy Żyd Bolesław Bierut ( Bolesław Berman ) Liberalna filomenistka – Maria Dąbrowska w swoich powojennych pamiętnikach (dziennikach ) pisze: UB i sądownictwo znajdują się całkowicie w rękach żydowskich. Żydzi aresztują Polaków i skazują na śmierć.Mam przed sobą dzienniki Marii Dąbrowskiej. Pod datą 11 listopada 1918 r. zapisała: „… W tym wszystkim wstaje Polska. I nikt nie widzi, jak jest piękna.” I biorę do ręki 4 tom dzienników. Pod data 18 stycznia 1945 r. Dąbrowska pisze: „… Pomyśleć – dziś rano jeszcze byli tu Niemcy, a wieczorem jesteśmy już pod okupacją bolszewików”. Ta międzywojenna z pewnością nie była taka sprawiedliwa. Tyle tylko, że ta II RP istniała dokładnie tyle samo lat, co III RP. W tej Drugiej kolejkę na Gubałówkę wybudowano w 2 miesiące (od wmurowania kamienia węgielnego, do pierwszych pasażerów. W tej Drugiej zbudowano Gdynię, polskie okno na świat, dosłownie od zera. W tej drugiej zbudowano Centralny Okręg Przemysłowy. Od zera. A co zbudowaliśmy w III RP w ciągu tych 20 lat? A przecież nie odziedziczyliśmy kraju po wojnie. Nie odziedziczyliśmy kraju po trzech zaborach. Po 20 latach wojny polsko-polskiej kraj jest w większej ruinie niż po II wojnie światowej. I kiedy patrzę na te wojnę, to nie ja czuję sie w niej agresorem. Walka dobra ze złem, prawdy z kłamstwem, patriotów z Targowicą. Nieraz byliśmy świadkami cudów w tym kraju. Takim cudem była konstytucja 3 Maja i odzyskanie niepodległości w 1918 r. Tak rzadko sobie to uzmysławiamy. Trzech zaborców starło się w wojnie ze sobą. Przecież któryś z nich powinien wygrać!!! A jednak nie. Przegrali wszyscy. Cud? Cud. I taki sam cud roku 1989. Na przekór Bolkom i Michnikom to Polacy wybili się na niepodległość, choć chciano w Polsce zostawiać rosyjskie wojska i mamiło się prezydentowi NATO-Bis. I znowu minęło 20 lat. Jesteśmy krajem cudów. Targowiczanie mają wszystko. My tylko kartki wyborcze. I jestem przekonany, że stoimy na progu nowego cudu. I jeśli Unii nie spodoba się nasza niepodległość, to tym gorzej dla Unii. ZSRR wydawał się potęgą na 1000 lat. Polska żydokomuna: http://www.polonica.net/Lista_zydow_w_zniewalanej_Polsce.htm O „Uprawie” wie w Polsce niewiele osób. Oficjalna historia na ten temat milczy. Przez dziesięciolecia uczono dzieci w szkole, że polskie ziemiaństwo to „krwiopijcy”, „obszarnicy”, „zdrajcy”, w najlepszym wypadku ludzie o mentalności hulaków, utracjuszy. Nikt nigdy nie przeprosił ziemian za wyrzucenie ich z domów, zniszczenie dorobku materialnego pokoleń przodków, represje i oszczerstwa. Do 1956 roku wywłaszczeni ziemianie, a także ich dzieci, mieli trudności ze znalezieniem pracy, w dostępie do edukacji, zajmowania stanowisk kierowniczych. Wywłaszczeni ziemianie, przeważnie bez żadnych zasobów materialnych oraz mieszkań, znaleźli się w bardzo ciężkich warunkach. Wielu z nich było inwigilowanych i aresztowanych przez Urząd Bezpieczeństwa PRL. Represje te dotknęły ok. 15 000 członków rodzin ziemiańskich. Ponadto propaganda komunistyczna szerzyła na ich temat liczne kłamstwa i utrwalała fałszywe stereotypy, przedstawiając ziemian jako „obszarników–darmozjadów”, „obszarników–wrogów klasowych”, „hitlerowskich kolaborantów”, „gnębicieli ludu” i „pańszczyźnianego chłopa”. Część tych kłamstw, a nieraz tylko półprawd funkcjonuje niestety do dziś w świadomości społecznej jako spadek po minionym okresie komunizmu. Z książki: „Czerwone dynastie” – J.R.Nowak Tak zmieniać, aby nic nie zmienić! to było faktycznie główną zasadą „przemian” realizowanych po 1989 roku, „przemian”, które okazały się tak wielkim oszustwem wobec Narodu. Gdy trzon władzy politycznej, gospodarczej i medialnej przetrwał nadal w rękach tych samych spowinowaconych ze sobą koterii i rodzin, częściowo tylko przefarbowanych na odcienie liberalno-lewicowe. Jesteśmy nadal ściśle oplecieni pajęczyną po-PRL-owskich układów i powiązań. Najbardziej nawet skompromitowani, przyłapani na złodziejstwie czy działaniach agenturalnych spadają na cztery nogi. Zawsze znajdą obrońców i protektorów. W dzisiejszej Polsce źle jest tylko, gdy się jest uczciwym, odważnym, niepokornym… Borowski – ideowy komunista Przewodzący buntowi wewnątrz SLD przeciwko Millerowi były marszałek Sejmu Marek Borowski jest synem wysokiej rangi komunistycznego działacza o bardzo szkodliwej antypolskiej przeszłości. Jego ojciec Wiktor Borowski (właściwie Aron Berman) był w czasach II Rzeczypospolitej trzykrotnie skazywany na więzienie za działalność wymierzoną w interesy Polski. Zaszedł bardzo wysoko w strukturach KPP – partii zdrady narodowej – stał się członkiem sekretariatu jej władz. Został nawet pracownikiem przedstawicielstwa KPP przy Komitecie Wykonawczym Międzynarodówki Komunistycznej w Moskwie. Można więc powiedzieć, że stał się prawdziwą szychą wśród agentury sowieckiej na Polskę. Po wojnie ojciec Borowskiego należał do najgorszych stalinizatorów polskiej prasy jako redaktor naczelny „Życia Warszawy”, a od 1951 r. zastępca redaktora naczelnego głównego dziennika komunistycznego – „Trybuny Ludu”.Młody Marek Borowski był – według „Wprost” – bardzo mocno związany duchowo ze swym ojcem stalinowcem. Polityk Unii Wolności Jan Lityński, który chodził z nim do jednej klasy (w sławetnym liceum dla młodzieży bananowej im. Klimenta Gottwalda), wspominał, że M. Borowski już wtedy „był ideowym wyznawcą komunizmu”. Młody Borowski wcześnie zaprzyjaźnił się z innym synem komunistycznego działacza – Adamem Michnikiem, a w 1962 r. wstąpił do założonego przez Michnika międzyszkolnego Klubu Poszukiwaczy Sprzeczności. W 1967 r. został członkiem PZPR. W 1967 r., wraz ze „sczyszczaniem” przez moczarowców działaczy z partyjnego lobby żydowskiego tzw. puławian, ojciec Borowskiego stracił piastowaną od 1951 r. funkcję zastępcy naczelnego „Trybuny Ludu”. To jeszcze mocniej popchnęło związanego z michnikowcami Borowskiego do opozycyjnego ruchu studenckiego w 1968 r.; odegrał w nim aktywną rolę. Został wyrzucony z PZPR, co ogromnie przeżył; był wręcz zdruzgotany. Pozostał jednak – jak wspominał – nadal wierny wartościom komunistycznym. Pozostał członkiem ZMS-u i dalej studiował na SGPiS-ie. Po ukończeniu studiów zaczął pracować w Domach Towarowych „Centrum”, gdzie został przewodniczącym ZMS. Już po kilku latach – w 1973 r. – wysłano go na staż do francuskich domów towarowych.Powrócił do PZPR w 1975 r. – roku dość szczególnym, w którym zaproponowano wpis do Konstytucji o wiecznej przyjaźni z ZSRS. W „Życiu” z 3 listopada 2001 r. Joanna Bichniewicz napisała: „Wprowadzenie stanu wojennego przyjął niemal z ulgą. ‚To było racjonalne i słuszne rozwiązanie’ – mówił zarówno wtedy, jak i dziś”. Ciekawe, że akurat w dobie stanu wojennego zaczął się nagły skok jego kariery – zatrudnienie w Ministerstwie Rynku Wewnętrznego. Znalazł jakichś dobrych protektorów. Był to szczególnie dobry czas dla awansów towarzyszy żydowskiego pochodzenia. Jak stwierdził żydowski publicysta Abel Kainer (Stanisław Krajewski) na łamach podziemnej KOR-owskiej „Krytyki”, nr 15 z 1983 r., „WRON grała rolę bardziej opiekunki Żydów”. Znany izraelski naukowiec profesor Chone Shmeruk mówił w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” z 19 kwietnia 1995 r.: „Władze PRL w latach 80. też popierały sprawy żydowskie. Było wtedy takie powiedzonko: ‚Co się nosi w Polsce? Żydów na rękach’ (…)”.Redaktor Bichniewicz w kontekście ówczesnego awansu Borowskiego przytoczyła wypowiedź jednego z członków SLD i długoletniego działacza PZPR: „Musiał go ktoś dobrze pilotować. Nie było takich cudów, by ktoś, ot tak, wypatrzył młodego zdolnego w Domach ‚Centrum’ i zapragnął go mieć w ministerstwie. Nie w tamtym systemie”. Być może o awansie Borowskiego zadecydowały wcale nie znajomości rodzinne i nowa filosemicka moda czasów Jaruzelskiego, lecz jego własne kontakty. Były przewodniczący Klubu Parlamentarnego KPN Krzysztof Król zapewniał, że „Borowski prowadził w DT ‚Centrum’ sklepik za tzw. żółtymi firankami, czyli dla KC i uprzywilejowanych członków partii” (według tekstu Anity Gargas w „Gazecie Polskiej” z 5 stycznia 1995 r.). Sprzyjało to poznaniu „odpowiednich” protektorów.Za rządów T. Mazowieckiego Borowski awansował na podsekretarza stanu w Ministerstwie Rynku Wewnętrznego, gdzie odpowiadał za rynek artykułów konsumpcyjnych i nadzorował prywatyzację handlu i turystyki. Anita Gargas, pisząc w „Gazecie Polskiej” o tym okresie kariery Borowskiego, przypomniała: „To w tym okresie doszła do skutku afera alkoholowa, za co miał odpowiadać przed Trybunałem Stanu przełożony Borowskiego”.W 1993 r. został wicepremierem i ministrem finansów w rządzie pierwszej koalicji SLD i PSL. Jako szef resortu finansów odpowiadał m.in. za fatalnie, z różnymi nieprawidłowościami przeprowadzoną prywatyzację Banku Śląskiego. Wybuchł prawdziwy skandal wokół całej sprawy, w niemałej mierze dzięki nagłośnieniu jej przez ówczesnego posła PSL, przewodniczącego Komisji Przekształceń Własnościowych Bogdana Pęka. Premier Waldemar Pawlak zdecydował się na odwołanie wiceministra finansów Stefana Kawalca, który bezpośrednio odpowiadał za przekształcenia Banku Śląskiego. Borowski postanowił postawić się premierowi Pawlakowi i wymusić na nim cofnięcie dymisji Kawalca. Złożył swoją dymisję ze stanowisk rządowych i bezskutecznie próbował namówić innych postkomunistycznych ministrów do zbiorowego odejścia z rządu. Bluff zawiódł. Premier przyjął dymisję Borowskiego, który wyraźnie przegrał całą sprawę. Zemścił się wkrótce na pośle Pęku, doprowadzając do jego odwołania z przewodnictwa komisji sejmowej.Jako polityk SLD-owski Borowski należy do nurtu „czerwonych liberałów” w gospodarce. Ma wyraźne uprzedzenia wobec Kościoła. Należał do tych posłów SLD, którzy wykazywali wręcz ośli upór w przeciwstawianiu się ratyfikacji konkordatu. Wyraźnie widać, że oddziałuje na założoną przez siebie partię w duchu polityki antykościelnej. Po wygranej SLD w 2001 r. Borowski awansował najwyżej – został marszałkiem Sejmu. Na tej funkcji „wsławił się” m.in. brutalną decyzją usunięcia nocą przez Straż Marszałkowską posła Gabriela Janowskiego, który okupował trybunę, żądając debaty na temat prywatyzacji STOEN-u. Następnego dnia liczni posłowie opozycyjni powitali za to Borowskiego okrzykami: „Hańba” i „Łukaszenko”!Borowski odegrał szczególnie dużą rolę w działaniach opozycji SLD-owskiej, zmierzającej do obalenia rządu Millera i stworzenia nowej partii o nazwie Socjaldemokracja Polska. Wielu widzi w powstaniu tej partii drogę do tak wymarzonej przez Kwaśniewskiego i Michnika wspólnej formacji, tworzącej wreszcie historyczny sojusz byłych komunistów i byłych opozycjonistów z lewicowej opozycji laickiej, głównie komunistycznego chowu. Widać już teraz bardzo duże zainteresowanie nową partią ze strony liderów bardzo osłabionej w ostatnich latach Unii Wolności. Warto przypomnieć, że Borowski od początków SdRP, faktycznie od jej zjazdu założycielskiego, należał do ludzi związanych z Aleksandrem Kwaśniewskim. W ostatnim roku między postkomunistycznym prezydentem RP a premierem Millerem bardzo mocno się iskrzyło. Nie było więc chyba przypadkiem, że Borowskiemu przypadła rola autora decydującego ciosu w Millera. Niektórzy w tym, co się stało w rezultacie buntu M. Borowskiego, widzą kolejne odnowienie starego sporu dwóch frakcji w łonie partii komunistycznej: „Żydów” i „chamów”! Stare przyjaźnie Borowskiego z Michnikiem, Lityńskim i innymi przedmarcowymi „komandosami” z prominentnych rodzin żydowskich mogą teraz szczególnie silnie procentować w łączeniu „braci rozdzielonych” z SLD i UW! Cimoszewicz – zdrajca Lewicy

niedziela, 20 grudnia 2015

Walka o Polskę

Do dolnośląskiego urzędu wojewódzkiego wpłynęło w tym roku 1800 wniosków od Izraelczyków polskiego pochodzenia, którzy albo po wojnie, albo w latach 60. opuścili Polskę, ale teraz chcą uzyskać potwierdzenie polskiego obywatelstwa. Z roku na rok przybywa osób, które chcą mieć paszport z orłem w koronie.
Po wyborach w Polsce rozpętała się walka pomiędzy dwoma politycznymi żydowskimi ugrupowaniami o zawłaszczenie państwa polskiego . Jarosław Kaczyński ( PiS )-contra- Nowoczesna.pl, czyli Ryszard Petru ! Walka będzie ostra i bezpardonowa i niewątpliwie w roku 2016 przybierze na sile. Georgie Soros amerykański bankier żydowskiego pochodzenia ścigany w wielu krajach listami gończym za malwersacje i oszustwa finansowe intensyfikuje swoje antydemokratyczne działania w Polsce. Mocno wspiera PO, Petru, KOD. Program ma budżet o wartości 150 mln zł i jest finansowany ze środków tzw. Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Pieniędzmi dysponuje: Fundacja Batorego. Fundacja zaprzecza, ale kiedy poseł Kukiz ogłosił to w mediach, nagle odezwało się: Oburzenie z powodu wypowiedzi Pawła Kukiza dotyczącej finansowania Komitetu Obrony Demokracji przez „żydowskiego bankiera” wyraził Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich RP, domagając się reakcji m.in. ze strony prezydenta Andrzeja Dudy i premier Beaty Szydło. Paweł Kukiz odpowiada, że zarzuty wobec niego o antysemityzm są całkowicie bezpodstawne. Oficjalne stanowisko zarządu Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich RP ws. jego wypowiedzi opublikowano na portalu społeczności żydowskiej w Polsce: www.jewish.org.pl ...cdn...
Kto założył KOD i kto go finansuje ?
"Temat dnia Gazety Wyborczej": Wojciech Maziarski rozmawia z Mateuszem Kijowskim o Komitecie Obrony Demokracji i aktualnej sytuacji w Polsce
Krzysztof Łoziński: trzeba założyć Komitet Obrony Demokracji działający na podobnych zasadach do tych, na jakich niegdyś działał KOR (Komitet Obrony Robotników powstały w 1976 roku). We wzorowaniu się na KOR nie ma nic złego, mimo iż niektórzy jego członkowie i współpracownicy (Macierewicz, Kaczyński…) przeszli później na ciemną stronę mocy. Przecież nie chodzi o te same osoby, lecz o metodę działania, która okazała się skuteczna. A więc, trzeba zebrać grupę ludzi, dobrze by byli wśród nich ludzie o uznanym autorytecie, którzy byli by członkami KOD. Członkami, tak jak było w KOR, to znaczy występujący jawnie pod imieniem i nazwiskiem, podpisujący się pod dokumentami, występującymi publicznie. Druga grupa to współpracownicy, ludzie formalnie nie zrzeszeni, ale pomagający, zajmujący się zbieraniem informacji (legalnym, żadnego wykradania, szpiegowania, podsłuchiwania itp), kolportażem materiałów, pozyskiwaniem środków. Ci ludzie celowo nie powinni być zrzeszeni w formalnej strukturze, bez jakiejś podległości, kierownictwa, wydawania poleceń.
W ocenie słów byłego prezydenta • Lech Wałęsa ostrzegł, że Polsce może grozić wojna domowa • Niepotrzebne podgrzewanie atmosfery - komentuje dr Sergiusz Trzeciak • To wyraz troski byłej głowy państwa - mówi dr Agnieszka Kasińska-Metryka PAP / Wojciech Pacewicz W ostatnich tygodniach obserwujemy w polskiej polityce mocne zaostrzenie retoryki. Niektóre słowa budzą jednak bardzo skrajne emocje i rodzą uzasadnione pytania o granice wypowiedzi. Tak było w przypadku wypowiedzi posła Platformy Obywatelskiej Stefana Niesiołowskiego, który o demonstracji 13 grudnia przed siedzibą PiS mówił w następujący sposób: "Kaczyński pełni dziś w Polsce mniej więcej taką funkcję, jak Jaruzelski w Polsce Ludowej (...) W związku z tym demonstracja będzie taka, jak pod domem Jaruzelskiego, bo tam jest władza. Demonstracje będą też przed tym nowym Komitetem Centralnym na Nowogrodzkiej. Być może to się skończy spaleniem tej siedziby, tak jak palono komitety PZPR, tak być może zapłonie komitet PiS-u. (cyt. z natemat.pl) Ta wypowiedź spotkała się ze zdecydowaną reakcją Mateusza Gruźli, wiceprzewodniczącego Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ "Solidarność", który zgłosił do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Na słowach Stefana Niesiołowskiego suchej nitki nie zostawili także politolodzy oraz eksperci od marketingu politycznego. - Pytanie w obecnej sytuacji politycznej w Polsce o etykę jest bezzasadne. Niezależnie od tego, o której partii mówimy, to wszelkie granice zostały już przekroczone. Słowa, które wypowiedział Stefan Niesiołowski są niebezpieczne. Ten polityk słynie z niekonwencjonalnych wypowiedzi i stanowi swego rodzaju folklor, jednak nie jest to żadne usprawiedliwienie. Jeżeli sytuacja w kraju jest stabilna, to takie wypowiedzi są traktowane, jako swego rodzaju wyskok. Natomiast jeżeli wydarzeniom towarzyszą ogromne emocje, to mogą posłużyć jako zapłon - mówi prof. Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach dr hab. Agnieszka Kasińska-Metryka. Podobnego zdanie jest dr Sergiusz Trzeciak. - Analizując tę wypowiedź muszę stwierdzić, że jest ona niedopuszczalna. Jest to przekroczenie nie tylko granicy dobrego smaku, ale i kultury politycznej. Do głowy przychodzi mi tylko skojarzenie z mową nienawiści. Nie można wykluczyć, że jakiś niezrównoważony psychicznie człowiek posłucha takich słów i zamieni je w czyny. To jest bardzo nieodpowiedzialne. Można protestować przeciw jakiejś partii czy idei. To jest część demokracji. Przenoszenie tych sporów pod domy polityków i porównywanie ich do np. generała Wojciecha Jaruzelskiego jest naruszeniem prywatności polityka. Warto Stefanowi Niesiołowskiemu przypomnieć, że w 2010 roku w łódzkiej siedzibie PiS doszło do morderstwa Marka Rosiaka. Politycy powinni z takich wydarzeń wyciągnać wnioski - dodaje ekspert od marketingu politycznego w Collegium Civitas. Wojna na słowa czy wojna domowa? Głośnym echem odbiły się również słowa byłego prezydenta Polski oraz historycznego lidera "Solidarności" - Lecha Wałęsy. W rozmowie na antenie TVP Info analizując możliwe scenariusze rozwoju wydarzeń w Polsce za rządów PiS, stwierdził on: - Zacznie się odpływ ludzi. I kiedy przeciwko będzie większość, trzeba zaproponować referendum. Będzie wygrane. Oni go nie uhonorują, ale będzie taki nacisk ulicy, że zostaną fizycznie wyrzuceni. Chciałbym tego uniknąć, dlatego wcześniej o tym mówię, bo taki finał jest nieunikniony. Jeśli będą taką drogą szli to musi się to tak skończyć (...) Wojna domowa - tak to się zakończy, jeśli pozwolimy dalej tym nieodpowiedzialnym ludziom kierować państwem. Niepokojące prognozy jednego z najbardziej rozpoznawalnych na świecie Polaków były szeroko komentowane nie tylko przez krajowe media. Eksperci nie są jednak zgodni w ocenie wypowiedzi byłego prezydenta. - Lech Wałęsa niepotrzebnie podgrzewa atmosferę w momencie, gdy toczy się bardzo ostry spór. Jest to dolewanie oliwy do ognia i napędzanie konfliktu. Jeżeli z ust takiej osoby pada tak mocne stwierdzenie, to może ono szkodzić naszemu krajowi. Wewnętrzne konflikty nie powinny być przenoszone na arenę międzynarodową - analizuje dr Sergiusz Trzeciak. - Nie sądzę, by Polsce groziła wojna domowa. Nic nie wskazuje na to, że ludzie wyjdą na ulicę i będą chcieli obalić rząd za pomocą konfliktu zbrojnego. Jest to zbyt daleko posunięta prognoza - dodaje.

Obserwatorzy